Rozdział 3 - Gorączka wzbierającej mocy

Denis obudził się pierwszy i podparł głowę na ramieniu, wpatrując się w śpiącego Krystiana. Czuł ogromne podniecenie, które zbudziło go tak wcześnie rano. Fiut niemal rozrywał mu bokserki, więc pozbył się ich i rzucił na stojący niedaleko fotel. Po pokaźnym namiocie na pokrywającym biodra Orlika kocu poznał, że jego ukochany również ma monstrualną erekcję. Wsunął dłoń pod okrycie i powoli przesuwając ją w dół klatki piersiowej i brzucha, dotarł do gumki bokserek. Odchylił ją i dotknął naprężonej męskości kochanka. Jej wilgotna, nabrzmiała żołądź była ogromna, pulsowała lekko w rytm uderzeń serca. Odrzucił koc i siadając w kucki zdjął Krystianowi bokserki, napawając się widokiem jego wielkiej pały, wygiętej w łuk, niemal dotykającej główką brzucha nad pępkiem. Westchnął cicho na ten widok.
Krystian, wciąż śpiąc, wypuścił głośno powietrze i podłożył ramię pod głowę. Szatyn odczekał chwilę i gdy usłyszał spokojny oddech kochanka, zaczął działać. Chwycił jego sztywną pałę w dłoń i zaczął go masturbować powoli, napawając się widokiem kryjącej się w napletku i wysuwającej sinoczerwonej żołędzi. Lewą dłonią złapał swojego penisa i podjął czynności zmierzające do osiągnięcia zaspokojenia. Krystian uchylił lekko usta, ukazując białe zęby. Przekręcił lekko głowę i jego kasztanowe włosy spłynęły na klatkę piersiową. Szuster znów odczekał chwilę i wrócił do przerwanych czynności. Tym razem posunął się dalej, pochylił się nad fujarą ukochanego i objął ją ustami. Ssał ją delikatnie, rozkoszując wielkością główki, smakiem wyciekającego z niej preejakulatu. Sam był tak podniecony, że po chwili poczuł zbliżający się orgazm. Spełnienie nadeszło gwałtowną falą, która rozeszła się rozkosznie po jego ciele. Ściskany w dłoni penis bluznął gęstym, klejącym nasieniem, opryskując mu pierś, brzuch i trzymającą go rękę. Kiedy orgazmiczne skurcze minęły, w całości skupił się na Krystianie. Zaczął mocniej ssać jego pytona, chcąc doprowadzić go na szczyt. Nie ustawał w wysiłkach, niemal dławił się jego gigantycznym gnatem, wciągając do przełyku, aż poczuł jak jego chłopak napina mięśnie pośladków i nóg. Idealnie wyczuwając moment wytrysku, wyjął fiuta Krystiana z ust i dokończył ręką. Sperma trysnęła mu w twarz, zalepiając oczy i nos. Kilka słabszych strzałów trafiło go w usta, a następne spłynęły po zaciśniętej na penisie rudowłosego ręce. Spijał je łapczywie, zlizywał jak szalony, nie chcąc uronić ani kropelki cudownego nektaru.
Kiedy Orlik przestał strzelać salwami nasienia, Denis przetarł oczy i zlizał z ust kropelki perłowej cieczy. Spojrzał na twarz śpiącego. Jego oczy były otwarte, patrzył na kochanka zakochanym, rozmarzonym wzrokiem.
Chodź do mnie— szepnął do Denisa i złapał go za rękę, wciągając na siebie. Ich pokryte spermą i potem ciała przylgnęły do siebie z cichym mlaśnięciem. Rudowłosy wplótł palce w długie, rozrzucone włosy kochanka i pocałował go w usta.
Kocham cię— szepnął, gdy już oderwał się od jego warg. —Czym zasłużyłem na takie wspaniałe przebudzenie?
Tym, że jesteś przy mnie przez te wszystkie lata.
Znów pocałował go w usta, czując smak swego nasienia.
Zawsze będę przy tobie, nie ważne co się stanie. Jeśli nasz świat ma zostać zniszczony, będę z tobą do samego końca. Będę twoim obrońcą.
Zawsze nim byłeś, przez te wszystkie lata w domu dziecka.
I będę zawsze, do samego końca, naszego lub ich, tych złych.
Szuster wtulił się w jego pierś i zapłakał, wsłuchując się w bicie serca ukochanego.
Nie chcę umierać...— pociągnął nosem. Rudowłosy pogładził jego długie, sięgające połowy pleców włosy.
Nie pozwolę na to, skoro już mam jakieś zdolności, to zamierzam je wykorzystać do obrony.
Wiem, kochany. Wiem— westchnął i otarł łzy.
Krystian poklepał go po pośladku.
Chodźmy pod prysznic, niedługo trzeba jechać do Wolfe’a.
Powoli, z ociąganiem zwlekli się z łóżka.

##

Pokażę wam coś.
Wolfe machnął ręką i nagle wszyscy, cała trójka uniosła się w powietrze. Stali na czymś przeźroczystym, choć nie sposób było określić co to było i jaką miało twardość i powierzchnię. Przyśpieszyli. Pomknęli w górę szybciej niż odrzutowiec, przebijając po kilkunastu sekundach warstwę chmur. W ułamku sekundy znaleźli się w kompletnej pustce, wokół nich z rzadka błysnął jakiś świetlny punkcik, maleńki i ledwie widoczny.
Gdzie jesteśmy?— zapytał kompletnie zdezorientowany Denis. Opadł na kolana i starał się zapanować nad zawrotami głowy.
W przestrzeni międzygalaktycznej, pomiędzy waszą drogą mleczną a najbardziej od niej odległą galaktyką— odparł Wolfe. —Jest to jedno z najbardziej pustych miejsc Wszechświata, światło odległych gwiazd z ledwością tu dociera.
Krystian rozejrzał się wkoło i oznajmił:
Myślałem, że tylko ciasne miejsca przyprawiają o paranoję, ale ta pustka jest przerażająca. Możemy się przenieść w jakieś bardziej... zagęszczone miejsce?
Steph uśmiechnął się i uniósł ramiona. Punkciki odległych gwiazd rozmyły się w kolorowe smugi. Nagle wszystko stanęło. Ponad głowami chłopaków wisiał ogromny, różnokolorowy dysk wirującej powoli materii, będący spiralną galaktyką.
Denis z wrażenia usiadł i westchnął z zachwytu. Rudowłosy klęknął przy nim, obawiając się, że ukochany doświadcza zawrotów głowy.
Jak się czujesz?
Do... dobrze, ale to... to jest niesamowite— wyszeptał szatyn, patrząc szeroko otwartymi oczyma na wspaniałe widowisko.
To jest wasza galaktyka— powiedział blondyn. —W jednym z jej ramion jest wasz układ słoneczny, a w nim wasza planeta. W centrum dysku znajduje się czarna dziura, supermasywna gwiazda o gigantycznej sile ciążenia, która pod jego wpływem zapadła się w sobie. Jej grawitacja jest tak potężna, że pochłania nawet światło. To ona utrzymuje w wirowym ruchu całą galaktykę i wszystkie jej gwiazdy i planety.
Wspaniałe— powiedział z podziwem Orlik. —Mam niejakie pojęcie o astronomii, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, że te odległości są tak ogromne.
Chciałem ci to pokazać, żeby uświadomić ci jaką potęgą dysponujesz— odparł Wolfe, zataczając ramieniem krąg. —Jeśli nie mylę się co do twojej mocy, jesteś w stanie zniszczyć całą galaktykę, lub stworzyć ją. Mógłbyś nawet stworzyć lub zniszczyć cały Wszechświat.
Trudno mi w to uwierzyć.
Uwierz, bo ja w ciebie wierzę.
Ja też— dodał Denis, patrząc ufnie w twarz kochanka.
Krystian potrząsnął kasztanową grzywą i westchnął.
Mniejsza z tym— powiedział. —Objaśnij nam lepiej, w jaki sposób możemy oddychać w próżni i dlaczego czujemy pod nogami podłoże, ale stoimy w przestrzeni.
To próbka moich umiejętności— rzekł Qt'azz. —Stworzyłem wokół nas bąbel powietrzny i niewidoczną podłogę z grawitacją. Niemal sięgnąłem szczytu swych możliwości, ale ty możesz znacznie więcej. Mógłbyś otoczyć taką sferą całą planetę, galaktykę, być może nawet cały Wszechświat, tego nie wiem. Ważne jest, żebyś zrozumiał, że trzeba bronić waszego świata za wszelką cenę.
Wykonał drobny ruch dłonią i galaktyczny dysk zaczął rosnąć, zbliżać się do nich. Wpadli w jedno z jej ramion, pobliskie gwiazdy i planety przemykały z ogromną prędkością, mimo że były bardzo od siebie odległe. Jedna z gwiazd rosła coraz bardziej, pęczniała, jaśniała niesamowitym blaskiem. Otaczająca ich sfera zmieniła lekko kierunek, sunęła w stronę niewielkiej, niebieskozielonej kuli. Planeta zbliżała się szybko. Kiedy była na tyle duża, że można było rozróżnić na jej powierzchni detale lądów, oceanów, gór i światła miast po ciemnej stronie globu poza linią terminatora, zatrzymali się.
To wasz świat— powiedział cicho obcy, spoglądając na rudowłosego. —Jest wspaniały, pełen życia. Rozumiesz, do czego zmierzam?
Tak... rozumiem— odparł Orlik, mrugając oczami by powstrzymać łzy. —Będę walczył w jego obronie. Jest piękny. Czy twój świat był podobny?
Nie tak duży i nie było na nim tylu lądów, ale był podobny. Równie pełny życia.
Teraz rozumiem twoje motywy. Stanę do walki razem z tobą. I jeśli wystarczy mi umiejętności, odtworzę twoją planetę, znów będziesz miał dom. Obiecuję.
Orlik wypowiedział ostatnie słowa łamiącym się głosem, już nie próbował hamować łez.
Wiedziałem, że jesteś prawdziwym wojownikiem— powiedział blondyn i dodał już swobodniejszym tonem. —Chcielibyście odwiedzić jakiś kraj, o którym zawsze marzyliście? Możemy tam lecieć.
Denis i Krystian spojrzeli na siebie i powiedzieli jednocześnie:
Japonia!
Steph uśmiechnął się i poruszył dłońmi. Sfera wraz z pasażerami zaczęła sunąć w kierunku powierzchni globu.

##

Dużo myślałem o tym, co stało się z twoim pierwowzorem, oryginalnym Stephem Wolfe.
Orlik i Denis siedzieli w ogrodzie blondyna, popijając lodowaty sok z ananasa.
To nie w porządku, że zgnije sobie w jakiejś jamie w ziemi. Lubiłem go, miałem z nim stały kontakt i nie mogę pogodzić się z myślą, że nie został godnie pochowany— mówił Krystian. Qt'azz pokiwał smutno głową.
Ale co innego mogłem zrobić? Nie mogłem podrzucić go pod szpitalem czy kostnicą, był znany, a ja mam jego postać.
Musimy pochować go sami, z godnością, w miejscu do tego przeznaczonym. Nie wyprawimy mu oficjalnego pogrzebu, ale przynajmniej spocznie na cmentarzu.
Masz zamiar wygrzebać go teraz, po pięciu dniach z jakiejś jamy w ziemi i przenieść po kryjomu na cmentarz?!— przeraził się Denis. —Przecież... on już pewnie zaczął się rozkładać!
Krystian spojrzał na niego smutno i odparł:
Nie możemy go tak zostawić, nie godzę się na to. To nieludzkie, pozwolić mu zgnić jak jakiemuś... dzikowi czy sarnie.
Masz rację, to nieludzkie— westchnął zgnębiony blondyn. —Jesteśmy braćmi w rozumie, nie powinienem go tak porzucać w lesie. Umieściłem go w stworzonej przez siebie jamie, kilka metrów pod ziemią. To miało być coś w rodzaju mauzoleum, ale teraz widzę, że postąpiłem źle. Jama jest na tyle głęboka, że niska temperatura mogła powstrzymać proces rozkładu ciała. Możemy go wydobyć i pochować. Chociaż... może jest inny sposób.
Jaki?— spytali jednocześnie Orlik i Denis.
Nigdy tego nie robiłem, ale mogę spróbować zmienić jego wygląd. Może wtedy dałoby się go podrzucić pod jakiś szpital. Mógłbym też spróbować naprawić uszkodzenia spowodowane rozkładem, wyglądałoby to tak, jakby umarł kilka godzin wcześniej.
Czekaj, skoro potrafisz cofnąć takie uszkodzenia, to może...
Co?
Może udałoby się go ożywić?— zapytał z nadzieją rudowłosy. Obcy zdecydowanie pokręcił głową.
Tego niestety nie potrafię, nie dysponuję taką potężną mocą. Mogę subtelnie zmienić jego powierzchowność, nawet kolor włosów, mogę cofnąć proces rozkładu, ale nie potrafię go ożywić. Ale ty potrafisz.
Ja?!— Orlik wyglądał na zaskoczonego. —Niby jak?
Nie mam pojęcia, ale jeśli nie mylę się co do twoich umiejętności, to mógłbyś to zrobić. Ożywiłeś ryby w stawie, poradziłbyś sobie z człowiekiem.
Krystian zagryzł wargi. Wstał i zaczął nerwowo spacerować po salonie, wyłamując i strzelając stawami palców.
Nie mam pojęcia, jak tego dokonałem— powiedział w końcu, siadając z powrotem przy stole. —Ale warto spróbować. Pojedziemy po jego ciało jak tylko się ściemni.

##

Qt'azz odrzucił z pagórka na leśnej polance stare, drewniane drzwi od wychodka, które jakiś okoliczny rolnik podrzucił na dzikie, leśne wysypisko.
Jama jest dokładnie w tym miejscu, tymi drzwiami oznaczyłem jej lokalizację, ponieważ w przyszłości chciałem przenieść ciało w inne miejsce.
I jak chcecie się zabrać do kopania? Przecież nie zabraliśmy łopat, szpadli, czy czego się tam używa do kopania w ziemi— parsknął Szuster. Krystian postąpił krok w stronę pagórka i wyciągnął ramię w jego kierunku.
Ziemia pod ich stopami zadrżała. Pagórek wybrzuszył się i nagle otworzył jak kielich kwiatu, rozrzucając dookoła grudki ziemi i leśnego podszycia. W powstałym leju leżały owinięte w białe prześcieradło zwłoki Adriana Wilczyńskiego, znanego jako Steph Wolfe.
Tyle, jeśli chodzi o łopaty i szpadle— mruknął obcy, uśmiechając się do Denisa. Ten nerwowo pokręcił głową i oznajmił stanowczo:
Jeśli myślicie, że tam zejdę i pomogę wam go wyciągnąć, to zapomnijcie. Za nic nie dotknę trupa, choćby był najprzystojniejszy!
Rudowłosy zrobił niewielki gest palcami i owinięte w białą materię ciało Wolfe'a uniosło się z dziury w ziemi, szybując powoli w ich kierunku. Krystian machnął drugą ręką, tylne drzwi Mitsubishi otworzyły się. Biała mumia bożyszcza nastolatków wlewitowała do wnętrza auta i spoczęła na kanapie.
Jedźmy do ciebie— Orlik spojrzał na obcego.

##

Położyli ciało chłopaka w salonie, Qt'azz zaciągnął pionowe żaluzje i dopiero odwinęli ze zwłok prześcieradło. Westchnęli z wrażenia.
Wilczyński wyglądał jakby spał. Tylko sine usta i zapadnięte policzki świadczyły o tym, że w jego ciele zgasła iskra życia. Nagie ciało było chude, klatka piersiowa przypominała obciągnięte skórą rusztowanie z żeber, kości miednicy odznaczały się pod bladą skórą.
Krystian podszedł i położył rękę na lodowatej dłoni chłopaka.
Witaj, Steph— szepnął i ukradkiem otarł łzę z policzka. Zamrugał, cofnął się i spojrzał na obcego. —Działaj, to twoje zadanie.
Replikant wyciągnął dłonie ponad ciałem i zamknął oczy.
Trup drgnął, zgiął najpierw palce stóp, potem napiął mięśnie łydek i ud, niewielkie mięśnie brzucha i piersiowe. Na koniec zacisnął i rozluźnił pięści a jego twarz zaczęła drgać w tysiącu grymasów. Otworzył i zamknął oczy.
Nie ożywiaj go jeszcze!— zawołał Orlik. Qt'azz cofnął dłonie i odparł:
Nie potrafię tego zrobić, cofnąłem tylko zmiany spowodowane rozkładem, usunąłem toksyny z środka nasennego, którym się otruł i sprawdziłem przepustowość systemu nerwowego oraz mięśni. Przywróciłem go do stanu sprzed samobójstwa, teraz wystarczy go ożywić.
To nie takie proste, panowie— wtrącił się milczący do tej pory Denis. —Pomyśleliście o konsekwencjach istnienia dwóch Adrianów Wilczyńskich? Jak to wyjaśnisz jego fanom? Nagle odnalazłeś zaginionego brata bliźniaka? Pomyśleliście o tym, jaki to będzie dla niego szok, kiedy zobaczy drugiego siebie?!
Krystian i replikant spojrzeli na siebie w zamyśleniu.
Denis ma rację— powiedział obcy. —Musimy wymazać mu część wspomnień, przynajmniej trzeba pozbawić go tożsamości.
I trzeba zmienić mu wygląd, nie może wyglądać tak samo jak ty.
Prawda, ktoś mógłby go rozpoznać, zrobiliby badania DNA i wyszłoby na jaw, że to prawdziwy Wolfe. Mogę delikatnie zmienić mu rysy twarzy, i wzorując się na którymś z was, kolor włosów.
Czekajcie, spróbuję coś zrobić, chociaż sam nie wiem, czy się uda— Orlik podszedł do zwłok i wyciągnął dłonie. Powietrze nad ciałem zafalowało, jak nad rozgrzanym słońcem asfaltem. Ciało martwego chłopaka zaczęło się kurczyć. Rysy twarzy łagodniały, stawały się bardziej dziecinne. Nad penisem pojawiła się niewielka kępka kręconych włosków, po czym znikła, a sam członek zmalał do około pięciu centymetrów, pojawił się też odcięty przy obrzezaniu napletek, zasłaniając żołądź.
Krystian cofnął się, ocierając pot z czoła.
Leżący na rozwiniętym prześcieradle szczupły chłopiec miał około dwunastu lat, jasne zmierzwione włosy i delikatną chłopięcą buzię.
Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała powoli. Żył.
Ożywiłeś go! I odmłodziłeś!— westchnął replikant z podziwem. —Jesteś potężniejszy, niż sam przypuszczasz.
Sam nie wiem, jak to zrobiłem, ale chyba... cofnąłem jego czas o kilka lat.
Panujesz nad najpotężniejszym elementem, nad hiperelementem czasoprzestrzeni. Masz nieograniczoną moc— odparł blondyn i spojrzał na swoją śpiącą młodszą wersję. —Śpi?
Wprowadziłem go w letarg, żeby nie doznał szoku na twój widok. Trzeba jeszcze coś zrobić z jego pamięcią, i to będzie twoje zadanie.
Obcy w milczeniu skinął głową i postąpił krok w stronę śpiącego.
Przykro mi, mały, ale muszę zafundować ci małą amnezję.
Położył dłoń na czole chłopca i zamknął oczy. Po chwili cofnął się i popatrzył na pozostałych.
Zepsułem mu mózg— oznajmił. —W stopniu nie zagrażającym życiu ani zdrowiu. Będzie umiał mówić i liczyć, będzie rozpoznawał niektóre miejsca i ludzi, ale nie będzie pamięta kim jest i jak się nazywa. Nie rozpozna też nikogo ze swej rodziny.
To może teraz dla odmiany, zamiast psuć, tym razem coś mu naprawicie?— powiedział z wyrzutem Szuster.
Co masz na myśli?— spytał Krystian. Szatyn pokazał członka chłopca.
Był obrzezany, i to w późniejszym wieku. To może oznaczać, że miał stulejkę. Znaczy, ma teraz. Możecie to naprawić, żeby miał normalnego, sprawnego fiutka?
Mogę spróbować, ale muszę mieć jakiś wzór, na którym mógłbym się opierać— odparł obcy. —Mogę się wzorować na którymś z was, najlepiej na Denisie.
Dlaczego akurat na mnie?— sapnął szatyn.
Penis Krystiana jest zbyt duży, napletek będzie luźny. Twój też jest większy niż u dwunastolatka, ale postaram się zatrzymać jego rozciąganie tkanki.
Czyli... mam zdjąć gacie?
No, tak, muszę widzieć to, na czym będę się opierać podczas rozciągania tkanek.
Szuster westchnął i przewrócił oczyma, ale ściągnął spodnie razem z bokserkami, odsłaniając połowicznie wzwiedzionego członka. Qt'azz pochylił się by mieć lepszy widok i wyciągnął rękę.
Mogę?— zapytał, sięgając do pały szatyna. Ten skinął lekko głową, wtedy obcy delikatnie złapał go w dwa palce i odciągnął napletek, badając jego ruchomość.
Dobrze, mogę spróbować— oznajmił i odwrócił się do śpiącego. Jeden ruch palcem sprawił, że fiutek chłopaka zesztywniał i powiększył się. Faktycznie, miał stulejkę, jak powiedział Denis. Replikant wykonał palcem wskazującym i kciukiem ruch, jakby rozciągał nimi nałożoną gumkę. Okrywająca żołądź oryginalnego Stepha skórka rozszerzyła się i zsunęła z niej, odsłaniając jej błyszczącą powierzchnię koloru ciemnej czerwieni. Obcy zacisnął dłoń i penis młodego opadł.
Gotowe, teraz jest taki jak my— oznajmił.
Jak to, przecież ty jesteś obrzezany?
Już nie, w międzyczasie odtworzyłem swój napletek w takim stanie, żeby był odpowiednio luźny— uśmiechnął się szeroko. —Chcecie zobaczyć?
Może innym razem, nie czas teraz na pokazywanie sobie kutasów— Krystian przewrócił oczami. —Musimy mu znaleźć jakieś ubrania, nie zostawimy go nigdzie nago.
W ogóle nigdzie go nie będziemy zostawiać— twardo powiedział Szuster. —Ubierzemy go, położymy na huśtawce w twoim ogrodzie i poczekamy aż się obudzi. Sprawdzimy ile pamięta, dopiero zdecydujemy, co z nim zrobimy.
Masz rację, nie zostawimy go nigdzie bez opieki— zgodził się rudowłosy.

##

Otworzył powoli oczy. Zobaczył nad sobą markizę z kolorowego materiału. Przekręcił głowę i stwierdził, że znajduje się w czyimś ogrodzie, na huśtawce.
Gdzie ja jestem, pomyślał i usiadł na deskach huśtawki. Postawił stopy na wilgotnej od rosy trawie i stwierdził, że jest bosy, więc szybko podciągnął nogi z powrotem. Nagle uświadomił sobie, że ma pełny pęcherz, spodnie w kroku uwierały go dość mocno, co świadczyło o erekcji. Wsłuchał się w otoczenie. Śpiewy ptaków, odgłosy jadących aut w oddali. Szczekanie psa.
Co ja tu robię? Skąd się tu wziąłem? I w ogóle, kim jestem?
Pytania bez odpowiedzi kłębiły się w jego głowie. Jednak potrzeba opróżnienia pęcherza zwyciężyła nawet ciekawość. Wstał i boso, po mokrej trawie, podszedł do pobliskiego szpaleru iglaków. Rozpiął spodnie i z ulgą uwolnił nabrzmiałego wacka, po czym oddał mocz na pień sosenki. Westchnął z ulgą i kiedy skończył, zapiął suwak i wrócił na huśtawkę.
Przesuwane, szklane drzwi domu, który jakimś cudem umknął jego obserwacjom, rozsunęły się i do ogrodu weszły trzy osoby. Byli to chłopcy w podobnym wieku, jeden wyróżniał się kasztanowo rudymi, dłuższymi delikatnie kręcącymi się włosami, wzrostem i sportową sylwetką pływaka-olimpijczyka. Miał na sobie wojskowe bojówki w plamy o różnych odcieniach brudnej zieleni i czarną koszulkę na ramiączkach, która odsłaniała jego szczupłe, lecz umięśnione ramiona. Drugi, nieco niższy z chłopaków, długowłosy szatyn, ubrany był w czarne rurki i granatową bluzę z kapturem. Trzeci był drobnym blondynem o bardzo jasnych włosach, ubranym całkowicie na czarno. Był tez najniższy z całej trójki. Nagle spojrzał w stronę huśtawki i zawołał:
Hej! Co robisz w moim ogrodzie?!
Zdezorientowany chłopiec zerwał się i chciał uciekać, lecz nagle stanął i ręce mu opadły. Przecież był w ogrodzonym murem ogrodzie, gdzie niby miał uciec? Jedyna droga ucieczki prowadziła przez dom, lecz odcinała ją trójka starszych chłopaków.
Odwrócił się i zrobił kilka kroków tyłem, lecz pośliznął się na mokrej trawie i upadł. Starsi podeszli do niego.
Skąd się tu wziąłeś? Jak się nazywasz?— zapytał, najwyższy, rudowłosy, wyciągając do niego szczupłe, muskularne ramię. Mały cofnął się ze strachem, ale jego plecy oparły się o lampkę ogrodową. Pokiwał głową i jęknął:
Nie wiem co tu robię, proszę, nie bijcie mnie!
Spokojnie, nie zamierzamy cię bić— rudowłosy uśmiechnął się pięknym, białym uśmiechem supermodela. —Wstań, bo zaraz będziesz cały mokry od rosy. Spodnie na tyłku pewnie już masz mokre.
Chłopiec przyjął wyciągniętą dłoń rudzielca i z jego pomocą stanął na nogach. Które drżały. Nie potrafił tego opanować. Nagle rozpłakał się.
Co się stało?
Nie pamiętam jak się tu znalazłem, ani jak się nazywam...— załkał drobny blondynek, przecierając dłońmi oczy.
Spokojnie, chodźmy do domu, rozgrzejesz się i zjesz coś, może wtedy sobie coś przypomnisz— wysoki chłopak złapał go za ramię i poprowadził do wnętrza domu. Posadzili go na jednym z foteli. Mały wytarł załzawione oczy i spojrzał na trójkę starszych chłopaków.
Jak się nazywasz?— zapytał ubrany na czarno blondyn, siadając na wprost niego, na kanapie.
Steph Wolfe!— zawołał dwunastolatek. Trójka przyjaciół popatrzyła na siebie znacząco, kręcąc z rozczarowaniem głowami. Uznali, że wymazanie pamięci nie udało się.
Ty jesteś Steph Wolfe?!— zawołał znowu młody, wpatrując się w replikanta. —Uwielbiam twoje vlogi, jesteś wspaniały!
T-tak to ja— zająknął się Qt'azz. —Ten kasztanowowłosy Herkules to Krystian Orlik, a ten długowłosy...
Krystian Orlik!— zawołał znowu blondynek, patrząc z uwielbieniem na rudzielca. —To ty napisałeś „Pieśń samotności”? Kocham tę książkę, jest taka... cudowna. Płakałem i śmiałem się, jak głupi podczas czytania!
Dziękuję, bardzo mi miło, że znasz moją książkę— uśmiechnął się promiennie Krystian i dodał, wskazując na szatyna. —Powinieneś też poznać kogoś, bez kogo „Pieśń” nigdy by nie powstała. To mój osobisty krytyk, korektor i redaktor w jednym, Denis Szuster.
Dwunastolatek przywitał się z Denisem, który był już o włos od obrażenia się na cały świat za pominięcie go podczas prezentacji.
Jestem też jego chłopakiem, ale o tym nie mówimy publicznie— dodał Szuster od siebie, żeby mieć ostatnie słowo.
Jejku, ale super!— zachwycił się młody. —Tyle sław w jednym miejscu. Jestem szczęśliwcem.
Byłbyś chyba bardziej szczęśliwy, gdybyś wiedział skąd się wziąłeś w moim ogrodzie. I jak się nazywasz.
Blondynek posmutniał, podbródek zaczął mu drgać, oczy zaszkliły się od łez. Krystian położył mu dłoń na ramieniu i powiedział:
Hej, spokojnie, nie płacz. Nakarmimy cię i pojedziemy na policję, może ktoś zgłosił twoje zaginięcie. No i trzeba ci załatwić jakieś buty, nie możesz biegać boso.
Replikant Stepha okręcił się na pięcie jak bąk.
Właśnie! Ja skoczę kupić mu jakieś buty, a wy zróbcie jakieś kanapki i kakao!
Wybiegł z pokoju i po chwili trzasnęły drzwi domu. Denis wzruszył ramionami.
To ja pójdę do kuchni, zrobię co do jedzenia i kakao, a wy sobie pogadajcie.
Wyszedł, a Orlik spojrzał na młodego i zapytał:
Serio niczego nie pamiętasz?
Blondynek skrzywił się do płaczu i pokręcił głową, więc Krystian usiadł na oparciu jego fotela i objął go delikatnie, po ojcowsku.
Nie płacz, pojedziemy później na posterunek. Może cię szukają, może miałeś jakiś wypadek i straciłeś pamięć. Policja powinna to ustalić.
Chłopiec kiwnął głową i starł z policzków łzy.
Wszedł Denis z tacą pełną kanapek z szynką i żółtym serem, oraz z dzbankiem kakao i kubkami. Spojrzał na Krystiana, pocieszającego dwunastolatka i uśmiechnął się ciepło.
Mnie też tak pocieszał w domu dziecka, pomyślał i postawił tacę i kakao na stoliku. Postawił przed każdym kubek i nalał gorący, pachnący napój.
Jedzcie, bo kakao wystygnie— powiedział i wziął kanapkę z tacy. Mały również wziął jedną i wgryzł się w nią łakomie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo jest głodny. W mniej niż pięć minut zmiótł większość kanapek z tacy, pozostawiając starszym kolegom jedynie kilka sztuk. Tymczasem drzwi wejściowe trzasnęły głośno i do salonu wszedł zdyszany Qt'azz, taszcząc wielką papierową torbę z logo markowego sklepu odzieżowego.
Zobacz, co dla ciebie kupiłem!— powiedział do blondynka, wyjmując z torby parę eleganckich sportowych butów, kilka par skarpet, bluzę z kapturem i czarne spodnie. Wszystko miało metki znanych firm i musiało niemało kosztować. Mały wytrzeszczył oczy na drogie rzeczy i potrząsnął głową.
Ja... nie mogę tego przyjąć. Przecież to musiało kosztować majątek!
O to niech cię ta śliczna główka nie boli— zachichotał obcy. —Taki ładny chłopiec musi być ładnie ubrany, sam zobacz jaki jesteś słodki.
Skoczył do łazienki i przyniósł duże lustro. Postawił je przed chłopcem, by ten mógł się przejrzeć.
No, już, przebierz się i przejrzyj!— ponaglił, stawiając lustro na wolnym fotelu i odwracając w stronę małego.
Blondynek zaczął przymierzać ubrania. Wszystkie idealnie pasowały,jakby obcy kupił je na miarę. Buty były idealne, bardzo lekkie i wygodne. Chłopiec spojrzał na trójkę starszych ciepło.
Nie wiem, jak mam wam dziękować. Nawet mnie nie znacie, a tyle dla mnie robicie...
Trzeba sobie pomagać— uśmiechnął się Krystian i poklepał go po ramieniu.—A teraz dopij kakao, bo wystygnie.

##

Wsiedli do zaparkowanego pod posterunkiem samochodu Orlika. Miny mieli nietęgie, Nie odzywali się do siebie, kiedy Krystian uruchomił silnik i ruszył w drogę powrotną. Denis w końcu przerwał przygnębiającą ciszę.
Żal mi go. Pewnie trafi do domu dziecka, jak my kiedyś.
Na pewno będzie to dla niego lepsze, niż pozostanie martwym— odparł Krystian. —Będziemy mieli go na oku, może uda się znaleźć mu jakąś porządną rodzinę zastępczą.
Obiecujesz, że mu pomożemy?
Obiecuję.
Ja też roztoczę nad nim dyskretną opiekę— wtrącił obcy. —Będę go obserwował i w razie potrzeby pomogę mu. Ale wy też mi coś obiecajcie.
Co takiego?— rudowłosy i Szuster zapytali jednocześnie.
Zwracajcie się do mnie jego pseudonimem albo imieniem. Postaram się godnie zastąpić go jako człowieka. Czuję się do tego zobowiązany.
Niech tak będzie, Steph— zgodził się Krystian.
Chwilę później parkowali już pod domem Wolfe'a. Blondyn wysiadł i pożegnał się z nimi, uśmiechnąwszy się delikatnie. Nastrój zdecydowanie się poprawił, kiedy jechali do domu. Przekonani o tym, że mały nie zagrzeje długo miejsca w domu dziecka, dotarli na parking pod blokiem Krystiana.
Po wejściu do mieszkania rudowłosy zasiadł przed komputerem i włączył muzykę, a Denis poszedł do kuchni po piwo. Usiedli na kanapie i wsłuchiwali się w ostre dźwięki gitar Avenged Sevenfold.
Cały czas myślę o tym, w jaki sposób ten B'aan pozbawił mnie świadomości. Tyle dni w wannie...— westchnął szatyn. —Niczego nie pamiętam.
Co pamiętasz jako ostatnie?
Naszą gorącą rozmowę przez Skype, było ostro.

##

Sygnał przychodzącego połączenia Skype przerwał mu pisanie kolejnego rozdziału kolejnej książki, spojrzał na pasek powiadomień.
DZWONI DENIS
Odebrał i uśmiechnął się, widząc w oknie nagie ramiona ukochanego i jego słodką twarz. Powitał go:
Cześć kociaku.
No hej, mój piękny. Co słychać?— odpowiedział pytaniem Szuster, uśmiechając się zalotnie. Jego długie włosy opadały mu na ramiona, zasłaniając wystające obojczyki, które tak bardzo podniecały rudowłosego.
Cóż, godzinę temu wróciłem ze spotkania z czytelnikami w hotelowym hallu. Podpisałem ponad pięćset książek, dedykacje dla chłopaków chłopaków, dziewczyn dziewczyn, dziewczyn chłopaków i chłopaków dziewczyn, dowolna konfiguracja— zaśmiał się i pokręcił nadgarstkiem. —Przynajmniej przypomniałem sobie jak pisać piórem, a nie ciągle na tej klawiaturze. A teraz próbowałem pisać kolejny rozdział nowej książki, ale makabrycznie nie mam weny.
Może pobudzić twoje natchnienie?— zapytał szatyn i puścił oczko do kamery.
Oj, wiem że to potrafisz, kociaku— zaśmiał się Orlik i zapisał dokument tekstowy nad którym pracował, po czym wyłączył edytor tekstu. —Nikt inny mnie tak nie pobudza do działania, jak ty— zerknął na zegar na pasku powiadomień; było dwadzieścia minut po drugiej w nocy. —Ale jest trochę późno i jestem troszkę zmęczony.
Wiesz, że dla mnie to drobiazg— odparł zmysłowo Denis i odrzucił dłonią włosy, odsłaniając seksowne obojczyki.
Ach...— westchnął Orlik. —Jesteś niesamowicie podniecający, kociaku.
Och, wiem— Denis na ekranie wstał i ustawił krocze na wysokości obiektywu kamerki. —Spójrz, co dla ciebie założyłem.
Miał na sobie błękitne jockstrapsy, które Krystian kupił mu w prezencie. Okręcił się przed kamerą, ukazując swe fantastyczne pośladki i ponownie krocze. Przód bielizny był nieco wypchany, co świadczyło o rosnącym podnieceniu chłopaka. Usiadł ponownie i uśmiechnął się zalotnie do ukochanego. Krystian pokręcił głową.
I całe zmęczenie rozwiało się jak poranna mgła— oznajmił, czując jak jego bokserki robią się coraz ciaśniejsze. —Teraz już nie zasnę, kochanie. Co z tym zrobimy?
Co tylko zechcesz, mój książę.
Na początek włącz jakieś mocniejsze światło, żebym mógł lepiej widzieć te twoje seksowne obojczyki.
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem— Denis skrzyżował ramiona na piersi, niczym Dżin z bajki i pokłonił się rudowłosemu. Uniósł się na chwilę i włączył lampkę na biurku, która oświetliła jego ponętne ciało. Jakość obrazu była na tyle dobra, iż Krystian mógł ujrzeć wyrastający od gumki jockstrapsów do pępka wąski paseczek ciemnych włosków na brzuchu ukochanego. Jego fiut drgnął w bokserkach, lecz Denis usiadł i podniecający widok zniknął.
Uwielbiam twoje ciało— mruknął Krystian.
A ja twoje, kochany— odparł szatyn. —Może też pokażesz mi kawałek siebie?
Orlik uśmiechnął się i zdjął bluzę. Został w samej koszykarskiej koszulce na ramiączkach, w której doskonale prezentowały się jego szczupłe, lecz umięśnione ramiona. Chwycił za rąbek koszulki i zdjął ją przez głowę, przytrzymując dłużej ramiona w górze na użytek Denisa. Szatyn szaleńczo napalał się jego gładko wydepilowanymi pachami i wyrzeźbionymi mięśniami brzucha i klatki piersiowej.
Aaach...— westchnął, odrzucając włosy z twarzy i pochylając się do przodu, by lepiej widzieć uwielbiane ciało Krystiana. Orlik poprawił swoje sięgające niemal ramion, kasztanoworude włosy i spojrzał na kochanka.
Aż tak, kociaku?— zapytał z rozbawieniem.
Strasznie mnie jarasz, kochanie— wydyszał Denis i pochylił kamerkę w stronę swego krocza, ukazując wypełniony do granic wytrzymałości szwów przód bielizny. Krystian zdjął spodnie i usiadł na krześle w samych obcisłych, białych bokserkach. Ich przód również był mocno wypchany nabrzmiałym penisem. Odsunął się nieco od laptopa, by kochanek mógł widzieć go od kolan w górę. Doleciało go przeciągłe, przesycone podnieceniem westchnienie szatyna. A chwilę później słowa:
Mo piękny książę, jesteś ideałem, człowiekiem doskonałym. Istotą doskonałą, najdoskonalszą we Wszechświecie.
Przesadzasz, kociaku— odparł przekornie. —Mam tylko dużego gnata, to wszystko.
Ogromnego, największego jakiego widziałem— zamruczał rozkosznie szatyn. —Pokażesz mi go?
Być może, a co ty mi pokażesz?
Wszystko, jestem cały twój— odparł drżącym z podniecenia głosem Denis i odsunął się od komputera, ukazując się od ud do czubka głowy. Zdjął skąpe majteczki i uwolnił swoją sterczącą męskość. Członek uderzył go w płaski brzuch czerwoną, nabrzmiałą główką. Podobnie jak u Krystiana, był lekko zakrzywiony w stronę lewego biodra, łukowato wygięty w górę. Nad nim znajdowała się maleńka, estetycznie przycięta kępka ciemnych włosków, a poniżej gładko wydepilowana moszna, opinająca całkiem spore, luźne jądra. Krystian patrzył jak zahipnotyzowany na drgającą pałę kochanka. A szatyn chwycił ją z dłoń i zaczął powoli nią poruszać, nasuwając i ściągając napletek z karminowoczerwonej żołędzi. Orlik westchnął z podniecenia i również uwolnił swój dwudziestodwucentymetrowy skarb. Tym razem to Denis westchnął, a właściwie aż stęknął i powiedział:
Jaki wielki. To twoje królewskie berło, mój książę. Ubóstwiam go i ciebie całego.
Miło mi to słyszeć, kochany— odparł i złapał ręką nabrzmiałego, poznaczonego pulsującymi żyłkami kutasa, masturbując się powoli.
Szuster wyciągnął rękę w stronę klawiatury i wystukał na niej:
Pokażesz mi to?”
Dla ciebie wszystko, mój piękny— rudowłosy puścił mu oczko i pochylił się do przodu, zginając w pół. Dotknął główki penisa językiem i zaczął go lizać. Przyginał się coraz niżej, chwycił fiuta wargami, w końcu zniknął mu w ustach niemal do połowy. Teraz zaczął go ssać, cmokając głośno. Ślina ściekała po jego błyszczącej, pożyłkowanej skórze. Czuł coraz silniejsze łaskoczące mrowienie w penisie,skupiające się w jego pulsującej główce. Do jego uszu dolatywały jęki i stęknięcia trzepiącego się kochanka. Zerknął na ekran laptopa. Denis, z wyrazem szalonego podniecenia na twarzy, masturbował się zawzięcie, nie odrywając oczu od widoku obciągającego sobie Krystiana. Jego szczupły brzuch falował i napinał się, widać było, że wkrótce osiągnie spełnienie. Uda drżały mu coraz bardziej, oddech przyśpieszył. Nagle trysnął nasieniem na swą pierś i brzuch. Nie przerywał ruchów dłoni, wyciskając z cewki na szczycie żołędzi resztki gęstej, opalizującej cieczy, spływającej mu po palcach.
Krystian, podkręcony tym widokiem, zaczął coraz silniej odczuwać zbliżający się orgazm. Mięśnie pośladków, nóg i brzucha napinały się samoczynnie w przedorgazmicznych skurczach. Przyjemne, łaskoczące mrowienie w gnacie narastało. W końcu osiągnęło apogeum, monstrualne ilości spermy zostały wtryśnięte do jego ust. Zakrztusił się jej ilością, rozpylając białawe kropelki po swoim wydepilowanym gładko kroczu i mosznie. Kilka stróżek spermy wypłynęło mu spomiędzy warg na kutasa i jądra.
Kiedy wytrysk minął, podniósł się i spojrzał na rozluźnionego, spryskanego nasieniem Denisa na ekranie laptopa. Oblizał ściekającą mu po brodzie wydzielinę i wytarł pot zalewający mu oczy.
Dziękuję, mój piękny— szepnął Szuster, sięgając po leżące na biurku jockstrapsy. —Mam nadzieję, że rozluźniłeś się po tym pracowitym dniu.
Oczywiście, kociaku. Dopiero teraz zaczynam odczuwać, jak bardzo jestem niewyspany.
Cieszę się, że mogłem pomóc— uśmiechnął się szatyn i bielizną starł z ciała pokrywające je bluzgi spermy. —Teraz zapewne pod prysznic i spać?
O niczym innym nie marzę— odparł Orlik, którego oczy faktycznie zaczęły się zamykać ze zmęczenia. —Ja też ci dziękuję, byłeś cudowny, jak zawsze. Ale poczekaj na mój powrót, dopiero się zabawimy.
Trzymam cię za słowo, mój książę— Denis pokazał w uśmiechu piękne, białe ząbki. —Jak wrócisz potrzymam cię za coś innego.
Nie mogę się doczekać, mój mały zboczusiu. A teraz dobranoc, bo zasnę pod prysznicem.
Pa, kochanie. Kolorowych, erotycznych i mokrych snów życzę. Najlepiej z moim udziałem— puścił buziaka do kamery.
Wzajemnie, kociaku— odparł Krystian i zakończył połączenie. Spojrzał na swoje spryskane spermą ciało i mięknącego gnata. Wstał i zbierając z podłogi ubrania, poszedł do łazienki.

##

Strasznie to było podniecające— wymruczał mu do ucha Denis, tuląc się do jego ramienia. Rudowłosy pogłaskał go po długich, brązowych włosach i powiedział:
Wyczuwam w tobie chęć zrobienia tego na żywca, czyż nie mam racji?
Masz, jak zawsze, mój cudowny mężczyzno— odparł Szuster i położył dłoń na napiętym kroczu kochanka. Masował go przez spodnie, czując jak rośnie w nich coś wielkiego i twardego. Orlik westchnął przeciągle.
I jak mógłbym ci odmówić...
Nie możesz— szeroki uśmiech Denisa był powalający. —Bo to uwielbiasz.
Rudowłosy rozłożył bezradnie ręce.
Rozgryzłeś mnie, oczywiście uwielbiam to, ale tylko z tobą.
Denis bez słowa siadł mu na kolanach i z miną kota, któremu właśnie napełniono miseczkę, zaczął rozpinać mu spodnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz